"Nawet dziewczęta szkolne noszą tu w pewien charakterystyczny sposób kokardy, stawiają swoistą manierą smukłe nogi i mają
tę nieczystą skazę w spojrzeniu, w której leży preformowane przyszłe zepsucie".

Bruno Schulz, Ulica Krokodyli

Witam w moim królestwie

Witam w moim królestwie

piątek, 16 grudnia 2011

Plemię SANEPIDÓW i kiełbasa



Wizyta w SANEPIDZIE. Mam duużo pytań i niestety to jest jedyne miejsce,
gdzie mogę dostać na nie odpowiedzi.
Zaczynam więc od pokoju 0 i pnę się na ostatnie piętro.
Na każdym z nich wyłuszczam moją sprawę. Każda z urzędniczek stara się mnie po drodzę zniechęcić, uświadomić mi, że się NIE DA i sprawić, żebym nie dotarła, gdzie trzeba.
W końcu jednk udaje mi się dostać na najwyższe piętro. Wchodzę: znudzony kobieton
w sektretariacie wsuwa pęto kiełbasy, patrzy na mnie pustym wzrokiem.
W rogu stelarz sztucznej choinki stoi smętny. W ty momencie pani inżynier otwiera nagle drzwi, wyrzuca nagle na zewnątrz bogu ducha winnego Turka,
który stara się o pozwolenie na otworzenie kebabu wołając” Pan poczeka na korytarzu”. Następnie do pokoju wpływa pan inżynier ze swoim protegowanym i drzwi się zamykają. Zbaraniały turecki petent patrzy na mnie dzikim wzrokiem....Kobieton w sekretariacie pogryza serdelki i usilnie udaje, że pracuje przeglądając plotki na onecie.
Mija nie wiem ile czasu, wchodzę do gabinetu. Dzwoni telefon!!!
Sanepidka marszczy czoło z wielkim znużeniem i mamrocze pod nosem. Mamrocze nic innego, jak „kurrwa kurwa.... kurwa”......Nie, nie przesłyszałam się w tym publiczym urzędzie. Pokurwowawszy z irytacją jęczy ”Słucham...nie, nie zdążę przed świętami,
bo ja muszę urlop wziąźć, się same nie zrobią, prawda?? Może wrócę przed Sylwestrem, ale może wcale nie, wiec w nowym roku. No,Pani wie, ile ja tu mam spraw, nie, nie zdąrzę. Czy Pani nie wie jaka ja tu jestem zajęta????!!!” Dodam,że poza mną już cisza i pustka i nikt z interesem nie niepokoi plemienia SANEPIDÓW. I wszytko jest jak u Bułhakowa. Toż to wypisz, wymaluj Massolit! „Gotowi pomyśleć, że my tu jesteśmy dla nich..” myśli pewnie inżynierka na spółkę z kobietonem i serdelkami. Powiem tylko, że to jedyny dzień odwiedzin dla petentów (straszne słowo). Pozostały czas plemię sanepidów spędza na polowaniu na najmniejsze usterki. Polskie urzędy nie sprzyjają bynajmniej porywom przedsiębiorczości. Powiedzenie, że „Polak potrafi”
nabiera tu heroicznej wymowy ;)

piątek, 18 listopada 2011

Królestwo niebieskie i różowe



Naokoło rodzą się dzieci. Wyczekując narodzin potomka rodzice malują dziecięce pokoje na ważne kolory. Jeśli to chłopiec, pokój będzie niebieski. Jeśli zaś dziewczynka,ściany zostaną pomalowane na różowo. Królestwo niebieskie jest dla chłopców, a dla dziewczynek różowe.
Czym takie zaświaty mogą się różnić? Czy w strefie niebieskiej w tym wiecznym życiu są szybkie samochody, wysokie fale dla surferów? Wszyscy już na wieki wieków amen po przekroczeniu nieba bram stają się wysocy, barczyści i mają największe penisy? Wieczność dla Pań jest pełna brokatu, pomadki się nie ścierają, łydka mieści się w każdym bucie, a drinki i ploteczki nigdy się nie kończą? Ale by było....! Takie niebo wedle najgorszych stereotypów. W takim niebie by było bezpiecznie jak w uchu, jak w pępku wielkoluda! Zero stresu. Słowa takie jak „łza” byłyby wykreślone ze słowników. A słowników też by nie było, bo po co czegoś w nich szukać w takim błogostanie. Hmmmm... Tylko te zaświaty nie mogły by byś raczej koedukacyjne. Uzbrojeni po zęby aniołowie musieliby strzec każdego z dwóch wejść i nie wpuszczać nigdy panów do strefy różowej, a pań do niebieskiej. Tak trochę toaletowo. I oznaczenia może byłyby także podobne ....I tak by upływały wieki w iluzji i bezczasie. Stereotypy by złagodziły wszelkie upadki jak najlepszy styropian. Każda z płci by śniła swój sen o potędze. I tylko seksu żal. Piekłem to trąci, ale cóż... Tylko niech by wieczne lato było i śnieg nie już więcej nie padał. A, że nudno jak diabli i dość homogenicznie? Acz jednak ten brak łez ......
„Mam tylko cały świat,
chcę ocalić go od łez i od lat!
Od łez chrońmy ten świat,
jak kto umie.” A. Osiecka (któż inny), Żyj mój świecie.

niedziela, 2 października 2011

Pasy dla rokendrolowców


Znów będzie o mężczyznach. Znów będzie ironicznie, ale co począć? ;)
There’s no business like show business!
Niech Bóg broni od męskich egzemplarzy z tej bajki. Nieważne czy to gwiazdor, czy PR-owiec, producent.
A więc jest spotkanie biznesowe. Pojawia się potencjalny zleceniodawca w stylu modny i wygodny 30-latek. Na wstępie mówi pociągając wielokroć nosem: „Hmmm, co tak pięknie pachnie. Czy to „mademoiselle?” Mam obsesje na punkcie pięknych zapachów i pięknych kobiet. To ty tak pięknie pachniesz, prawda?....” W tym momencie najlepiej odpowiedzieć : „Nie, ja pachnę oldspajsem z kiosku, ale dziękuje ..”, ale no nie można, bo to przecie zawodowe spotkanie, nie randka. Mówi niewiarygodnie dużo, klarownych informacji w tym szaleństwie onanizmu słownego niewiele.. Po spotkaniu na parkingu proponuję, że odwiezie mnie do domu. Przecież mogę skorzystać, prawda? Zimno jesiennie na dworzu jak diabli, autobus przyjedzie za czterdzieści minut, więc się zgodzę. Samochód- krwisto czerwony kabriolet lśniący i płaski jak naleśnik. Aż się ma ochotę powiedzieć (ale to nie randka, jeno spotkanie zawodowe, więc znów trza zagryźć wargi) „Ojej, ale rozmiar na prawdę nie ma znaczenia!”, bo na kilometr widać, że to auto kompensacyjne. Wsiadam, szukam pasów i słyszę: „Co ty, zostaw, pasy nie są dla rokendrolowców !”.................. I tak sobie jadę i myślę. Czy w tej branży facetów robią z jednej formy? Odlewają ich, czy ki diabeł? Bo wszyscy jak jeden mąż toną w bajerze, lansują się na potęgę i biją pianę wprost niesamowicie. Zadowoleni z siebie i z sukcesami, już za kilka lat wszyscy będą mieli 19-letnie panienki jak samochodowe choinki aromatyzujące wiszące na ramieniu i wpatrzone weń z pełnym oddaniem.......

poniedziałek, 26 września 2011

Nie zabijać bliźniaków



Dawno dawno temu, w jednym z zakątków ziemi największym lękiem ciężarnej kobiety było urodzenie bliźniąt. Nie dlatego, że to dwa razy więcej roboty i płaczu.
Jej strach pochodził stąd, że bliźniaki z tej dalekiej krainy zabijano tuż po urodzeniu. Wobec więzi, która była między nimi, każdy człowiek czuł się przeraźliwie samotny. Mord na nich był eliminacją anomalii, źródła jakiejś dziwnej mocy.
Sama obecność takiej pary to niechybny początek konfliktów, które mają początek w zazdrości.
Bo żadna inna więź nie ma w sobie współodczuwania.
Dlatego dawno dawno temu w krainie na końcu świata bliźnięta zaraz po urodzeniu zabijano. I w ciąży kobiety bardzo się bały....

środa, 14 września 2011

BOB



Ostatnio wróciłam do miasteczka Twin Peaks. Właściwie to oglądam je tak na prawdę po raz pierwszy, bo to w dzieciństwie głębokim leciało w telewizorze. Rodzice oczywiście zabraniali oglądać te potworności dzieciom, więc co się robiło?
Chowało się na chwilę za fotelem starszego brata i tak cichaczem parę scen udało się zobaczyć Po czym było się wygnanym do pokoju dziecięcego.
Albo samemu wybiegało się zasłaniając oczy, bo strachy to były niemożliwe do przyswojenia.
No to teraz sobie oglądam. Niestety pamiętam, kto zabił Laurę Palmer, ale las, który kryje zło i wszystko, co czai się w podświadomości nadaje filmowi aurę niesamowitości, która się nie starzeje.
Próbuję sobie usystematyzować kim jest Bob? Po prostu ciemną stroną, która może drzemać w każdym? Takim złym bratem bliźniakiem, który robi to, co sami byśmy bardo chcieli, tylko superego nam zabrania? Ogniem, który tli się w nas i przy odpowiednim zbiegu okoliczności spowoduje dziki pożar?
Moje osobiste zło nachodzi mnie czasem i wtedy na chwilę staję się nie Bobem, ale Gollumem :) Wściekłym stworem, który by jeszcze przed śniadaniem wziął śrubokręt i porysował karoserię wszystkich samochodów na podwórku. Dlaczego? Bo jest zły i może...
Pytanie, jak szybko złapiemy gada za kark i schowamy w jakimś ciemnym środku. I czy w ogóle chcemy go łapać....?

poniedziałek, 5 września 2011

Ćwiartowanko



Czy kobiety widzą w monochromie? Czy to mężczyźni widzą jakoś inaczej??
Coś na rzeczy musi jednak być. Budowa oka trochę się u obu płci różni, ale to nie to !
Bo chodzi o to. Kiedy kobieta widzi samca, to najpierw liczy się obraz całościowy, a potem twarz. Umówmy się, jeśli np. Hugh Jackmanowi (lub innemu bogowi seksu z ekstremalnie apetycznym ciałem) dokleić twarz upośledzonego pijaczyny, to zaproszenie do alkowy trzeba by mu cofnąć zanim, nie daj bóg otworzy usta :)

Natomiast oto jak widzi samicę mężczyzna:

*niezły tyłek (osobno)
* fajna talia (osobno)
* duuże cycki (osobno) - super !!!
* twarz srogo brzydka, zatrważająco bezmyślna

...ale przecież te cycki jak marzenie, ach jej! Więc całość do kupy składa ponownie.
Jak puzzle z mięsa i seksu. Odcięte wcześniej pośladki trafiają na swoje miejsce, łydki i piersi z powrotem, gdzie były.
Jest decyzja: atrakcyjna sztuka. Nie wyrzuciłbym jej z łóżka, o nie.
Tylko ta twarz sromotnie głupia, nieładna na wskroś... Lecz usta (osobno),pełne obietnic usta.
"I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny ...!"

czwartek, 25 sierpnia 2011

Erynie z ulicy Szczęśliwej



Kobieta jest istotą waleczną jak lwica. Nie dajmy sobie wmówić, że może być mizerna, cicha. Zwłaszcza, kiedy ktoś krzywdzi kogoś jej bliskiego, wypuszcza pazury i atakuje niczym furia ! Ja na przykład, kiedy słyszę, że ktoś fatalnie traktuje któregoś z członków mojej rodziny od razu jestem gotowa biec z kosą na sztorc, z młotkiem do rozbijania mięsa i dać takiemu krzywdzicielowi natychmiastową nauczkę w sensie fizycznym :) Staropolska krew mi się gotuje w żyłach, żupanik mocno ściskam pasem i "Bij wroga". Pieniaczę przy tym okrutnie i wymachuję pięściami. Nie każdy to rozumie, niektórzy mnie stopują hehehe. Stwierdziłam więc w żartach, że znajdę sobie inną, bardziej waleczną i mściwą rodzinkę. "Tak, Państwa Hitlerów. hihihi.
No i pieska, hitlereska", rzekł ktoś :)
Z łzą wściekłości na końcu nosa przyznałam im chwilowo rację i włożyłam głowę pod strumień zimnej wody.
Ale gdy trzeba, zaplotę wężową fryzurkę .....:)

piątek, 19 sierpnia 2011

Zaklinanie, czarowanie


Tego lata modne jest puszczanie lampionów szczęścia. Nabiera się takim lampionem powietrza, podpala stearynowy krążek i puszcza z podmuchem wiatru w niebo. Potem obserwujemy białą kulę rozświetloną
od środka, która leci w niebyt.
Trzeba koniecznie napisać na nim życzenie. Istnieje szansa, że poleci on w miejsce, gdzie prośby są wysłuchiwane i wtedy stanie się to, co sobie wymarzyliśmy. Najwspanialsze wrażenie jest wówczas, gdy zbiorą się razem wysyłacze życzeń i wspólnie wypuszczą stadko świecących lampionów w niebo.
Nie od dziś wiadomo, że w kupie siła ! 
Otwarcie przyznać się do bycia przesądnym – to wymaga nie lada odwagi. Na widok kominiarza łapię się raptownie za guzik (najczęściej od spodni, bo taki mam najczęściej pod ręką) i idę z nim ściskanym kurczowo,
aż zobaczę: przejeżdżający czerwony samochód, kobietę i mężczyznę w okularach, otwarte okno – zimą jest to trudne, acz wykonalne. Natomiast kiedy przejdzie mi drogę czarny kot, pluję przez lewe ramię. Muszę i koniec.
Mało to wytworne, ale konieczne.
Istnieje rzesza osób, które w dniu ważnego wydarzenia noszą szczęśliwą bieliznę.
Można też wykąpać się nago w jeziorze, żeby dopomóc fartowi. Nie darmo śpiewał przecież kiedyś boski Ricki , że „ona jest taka przesądna”.

wtorek, 26 lipca 2011

Girl Power



Popkultura ma moc terapeutyczną! Ha!
Wiem, jak banalnie to brzmi, oj wiem.
Jednak, gdyby nie ona, gdzie rozwijałby się motyw girl power? Mam problem z dostępem do koła gospodyń wiejskich, choć chętnie uczestniczyłabym we wspólnym darciu pierza. Niestety, obawiam się,że w takich kołach kobieta wciąż jest od zbieractwa, a mężczyźni od łowiectwa, a siła oczywiście jest
po stronie łowczych, którzy mają traktor.
Pozostaje mi więc czerpanie całymi garściami z girl power.Garściami rozgorączkowanymi jak w bulimicznym ataku.
Nie mogę pozwolić sobie na kobietkowatość i rozmemłanie.Żadnych komedii romantycznych, zakaz "all by myself"! Poczuć furię, mega gniew. Z gniewu pochodzi siła.
Rzucam się do komputera i wyguglowuję listę piosenek girl power. Czuję się ciut infantylnie, ale mam to w nosie. I puszczam na całą parę, otwieram wszystkie okna
i skaczę po salonie fitnesowymi susami ! Fruwam gniewnie do Beyonce hehe.
I wyglądam coraz lepiej. Nie jestem skrzywdzoną pitunią. Mam moc.
Naładowałam się aż strach:)
A potem próbowałam całą frazę częściowo spolszczyć. Eufemistycznie sprawdzić w wyszukiwarkach. I co mi wyszło??...."Baśka miała fajny biust"...........
Tak, u nas Baśka ma swój fajny biust i to by było na tyle w kwestii kobiecej mocy w popkulturze nad Wisłą..

poniedziałek, 4 lipca 2011

Tempus fugit


Niedawno mała J. skończyła trzynaście lat. Galopem wchodzi w okres dojrzewania, ma nogi długie do nieba i dużo więcej centymetrów wzrostu niż to możliwe :) I to jest konfundujące mocno, bo przecież przed chwilą miała lat pięć, a przecież przed chwilą to ja miałam parę naście lat i zaczynał się wiek durny i chmurny.
Polały się me łzy czyste, rzęsiste nad upływem czasu, nad tym, że matura była już dziesięć lat temu, że długie blond włosy i gorączka dyskotekowej nocy w kurorcie wcale nie była wczoraj.
Fascynujące wydają się ostatnio ciut bardziej monotonne rozrywki takie, jak grzybobranie i łowienie ryb. Wędkarstwo nęci swoim urokiem zen. Marzę o hodowaniu kur i piekę własny chleb heheh.
Zamiast czipsów i paluszków na babskich zlotach jemy wyszukane sałatki, grillowane kurczaczki i pieczołowicie upieczone ciasta, a wódeczka ma posmak ziół i cytryny.
I tak jest dobrze, jest coraz lepiej.Po takiej wódce nie miewa się kaca, a dzikość serca jest bardziej satysfkakcjonująca.

czwartek, 26 maja 2011

Aniołowie się radują


Był sobie raz kościół gdzieś poza polskimi równinami i wiatrem, jeszcze nie w Czechach, trochę na Śląsku, odrobinę w górach.
Ale nie był to przybytek NASZ - SWOJSKI. Był to kościół ewangelicki.Nazywał się jakoś zbyt miło i ciepło - "Pod Aniołem". Po Wielkiej Mobilizacji, w monolitycznej ludowej ojczyźnie rzucał się w oczy, niepotrzebny i złowróżbny zachodnimi trendami. Natura nie znosi próżni. W starych murach usłyszano więc niedługo westchnienia rozkoszy na masową skalę.Zafurkotały haleczki, zadźwięczały obcasy o zdesakralizowane posadzki. Prężyły się ramiona i wiele, wiele piersi nie zakrytych. Pod Aniołem zrobiono burdel jak się patrzy! Szminki, wódeczka, dziewczynki... Los chichotał po zakamarkach kamiennych. Wesoło było, że hej i mężczyźni w mieście jakoś spokojniejsi się zrobili :) Na dziewczyny na pięterku w uśmiechach czekające mówiono ...ANIOŁKI. I od razu milej. W takie anielskie ramiona się rzucić, się zapomnieć, to sama słodycz i ciut ciut perwersji. Jakby zajadać się kupioną na dziecięcym festynie watą cukrową nasączoną mocnym, mocnym alkoholem. Po niedzielnej mszy iść się anielić, to być trochę bliżej nieba.
Odkąd ludowa ojczyzna odeszła w niepamięć, pod Aniołem zrobiono teatr...
Tylko wójt jakiś taki nieswój teraz. "Skleli go święci anieli ....".

sobota, 14 maja 2011

Bicie piany


Jest sobie taka cecha osobnicza, szczególnie często występująca u mężczyzn. Przede wszystkim u mężczyzn z czarodziejskiej branży eventowej. Ta cecha to tak zwane "bicie piany". Jest to zdolność maskująca, ułatwiająca przetrwanie. Polega na ciągłej bladze, nieustannej autokreacji (ze wskazaniem na postaci półbogów przynajmniej), która sprawia, że aureola omnipotencji, urody i wiecznej pomyślności unosi się nad takim osobnikiem z niesłabnącym blaskiem, tłumy kobiet zdzierają z siebie bieliznę,a możni świata biznesu proponują intratne kontrakty oraz zaproszenia na wspólną partię tenisa. I to działa,jak rany, działa! Są też sobie pomniejsi przedstawiciele gatunku -bijacze amatorzy. Ci, którzy przekroczyli już czterdziestkę święcie wierzą, że jeśli sami nie zaakceptują tego faktu, wszyscy inni wciąż będą postrzegać ich jako 20-latków i nikt nie dostrzeże łysiny i..."mądrości płynącej z wieku" :) Niejaki Rikardo (pseudonim ów nie odbiega daleko od prawdziwego imienia rzeczonego okazu:) nie mówi językami, a angielski jego jest zatrważająco kaleczny. Z sukcesem prowadzi biznes (??) - zawodowy bijacz piany. Bejsbolówką okrywa łysinkę. Na uroczystym obiedzie w gronie top managementu międzynarodowej korporacji - jego klientów - pragnie, ach, jak on pragnie, brylować, uwodzić i błyszczeć. W języku Szekspira "jes jes, gud gud" i więcej nic, jakże tu roztoczyć blask? Więc sięga do skarbca życiowych doświadczeń i do Pani Korpo Menadżer, aby zabłysnąć - zaistnieć woła przez stół pogryzając śledzika "Wu le wu kusze awek mła se suła??" Cisza biała stół obsiada. Lecz Rikardo nie widzi, on bryluje, on płynie, oka perskie puszcza kosmopolitycznie. I tylko żal, że zamiast bicia piany, kapusty nie ubija zawodowo stopami. Kapusta jednak pewnie cieszy się z takiego obrotu spraw :)

czwartek, 28 kwietnia 2011

Czar długich weekendów

Dzięki Bogu za długie weekendy. Nieważne, czy się w danym momencie dużo pracuje, czy też zupełnie nie, kumulacja dni świątecznych wiosną zawsze podnosi na duchu i napawa energia, nadzieją. Grill zaczyna skwierczeć powoli i niemalże można uwierzyć, że zaraz już koniec szkoły i nadejdą długie i otwarte na wszystkie możliwości 2 miesiące wakacji. Tak dobrze to nie ma.. Ale gdzieś tam pod skórą kołacze się stareńkie przyzwyczajenie, wiara dotycząca nadchodzącego lata. Były takie miejsca w dzieciństwie i czasy, że nawet, jak się pół lipca przechodziło ospę i tkwiło w domowej izolatce, to i tak było bombowo. Pamiętam, jak któregoś lata przechodziłam jakąś paskudną grypę brzuszną i nie mogłam jeść nic dobrego i ciekawego przez dwa tygodnie. Z werwą rysowałam wówczas pomidory, szynki i moje ukochane sezamowe bułki, wycinałam i wieszałam na ścianie, żeby moi "przyjaciele" byli ze mną choć w ten sposób. hehehhe. Przed nami długi weekend, mili Państwo.Do boju - po magiczne wspomnienia !

środa, 20 kwietnia 2011

Humanoidy ery stanu wojennego

Tralla la la la, tri lli li li li - szczebioczą ptaszyny na zielonych gałęziach.Wiosna. Koniec i kropka :)
Na alejkach, gdzie wyprowadzam co dzień psa, zaroiło się od nieletnich parek zatopionych w uściskach jak komar w bursztynie. Za pasem maj - czas kasztanów i matur !
Ech - żeby znów mieć 19 lat i wchodzić na wojenną ścieżkę życia. Angażować się we wszystko cała sobą i kochać naiwnie, na zabój i bez pytań.
Badania przeprowadzone pośród dzisiejszej młodzieży (hehe) pokazują, że nie chce ona stać się częścią etosu inteligenckiego. Zamiast teatru woli kino akcji, zamiast tytułu magistra - konkretny fach i umiejętności. Gdybym miała te ... lat temu ich mądrość - dziś byłabym... cukiernikiem :) Torty i torciki, ciastka i muffiny - dzieło moich rąk napawałoby kilka domów świątecznym zapachem. Pech chciał, że dla pokolenia urodzonego jedna nogą w komunizmie humanistyczne studia wyższe były niezwykle istotne...Dziady, Czarodziejska Góra i Król Duch byłyby dla mnie pustym, niekoniecznym zupełnie hasłem. Może te czołgi w 82 roku przeorały ścieżki przyszłych wyborów wiodąc je na manowce zasadzone chopinowskimi wierzbami??

niedziela, 13 marca 2011

Wszystkie laleczki noszą szpileczki


Drogi czytelniku, nie pisałam zbyt długo, jest mi więc trochę wstyd i nadrabiam zaległości.
Znów mamy marzec i nadzieję, że śnieg i syberyjska aura nie powróci.
Ubieramy lżejsze paltociki, czapki chowamy w czeluściach komód, łatwiej się oddycha!
Wszystkie laleczki wdziewają szpileczki ... i hop - minął kolejny ósmy marca!
W tym roku dostałam od szefa czekoladopodobną pralinkę i zdrobnienie mojego imienia w dość brzydko patriarchalnym tonie. Pralinka miała czerwony, lśniący papierek, który zachowałam :)Wiosna jak co roku zakwitła wieloma ciężarnymi pracownicami.
Jak co roku też od młodszych koleżanek dowiedziałam się, że mój czas na dziecko jest co najmniej najwyższy ...., a przeświadczenie, że pewnie jestem bezpłodna, obrzydliwie niemacierzyńska i pewnie ciut opóźniona w rozwoju społecznym zawisło w powietrzu heheh!

Stuk Stuk - zaostrzyłam moje sztuczne paznokcie o sprzęt biurowy. Broń już mam.
Mam jeszcze zszywacz bojowy i całe pudło morderczych pinezek!
W tak zwanym pokoju socjalnym panie rozmawiały o zakupie chomika dla swojego potomka oraz o korzyściach umycia włosów rano przed przyjazdem do pracy...
Ale nic to - wszystkie laleczki noszą szpileczki, na tych szpileczkach noszą brzuszeczki ...do 9 miesiąca w pracy, żeby nikt nie pomyślał, że można je zastąpić jakkolwiek. A potem jeszcze przyślą fotografię maleństwa z informacją o wadze i punktach w skali Apgar, żeby fotka ukazała się w newsletterze dla pracowników.
"Basiunia jest normalnie wykapana mama!Patrzcie,jakie ma oczka! Mamusia rodziła ją 58 godzin i za miesiąc już wróci do pracy! A pod komórką i pod mailem mamusia będzie cały czas dostępna. Bo w końcu jest poważną kobietą........................... i pamięta, że "Kobiety w korporacjach są zawsze młode, zgrabne i bez zmarszczek. Mają po 30 lat, z czego 15 doświadczenia na kierowniczych stanowiskach. W społecznym odczuciu to kobiety wampy, femme fatale, wszyscy leżą u ich stóp i błagają o łaskę.

W dniu 30 urodzin kobiecie w korporacji oznajmia się, że jest redukcja etatów albo inne kłamstwo i na jej miejsce przyjmuje się młodą dziewczynę.
"

czwartek, 17 lutego 2011

Smacznego telewizorku


Oglądałam wczoraj nagrania z koncertu/show z 1995 roku. Na sali była Agnieszka Osiecka, Piotr Skrzynecki nie dał rady dojechać. Błyskotliwe dialogi, humor, poezja ot tak, dla wszystkich w codziennej dawce jak wielo-zbożowe płatki śniadaniowe.
I aż dziw, że ja pamiętam tamte czasy ostro i wyraźnie. To chyba może świadczyć o .. starości:)
Minęło 16 lat. Tłum przed odbiornikami różnej maści porywa taniec z gwiazdkami i białymi karłami. Łakomie zaglądamy pod spódnice ztuningowanym Osobistościom klasy mocno półśredniej, choć jak wiadomo nie od dziś, druga świeżość nie istnieje.
Zachłannie ściskamy pilota i kciuki w nadziei, że telewizyjne szoł pozwoli uszczknąć choć skrawek z pańskiego stołu. Może, jeśli światła reflektorów odpowiednio oświetlą moją zgrabną ...łydkę..., zostanę w końcu modelką albo chociaż seksowną mamuśką??
I już nie ma poezji...
Jest tymczasowość byle jak upstrzona brokatem dla niepoznaki. Przecież to bujda, granda zwykła.
Mam paranoiczne podejrzenia, że telewizja celowo PROLETYZUJE kulturę, aby zrobić z niej dodatek do stringów jakiejś różowej pogodynki.
Trochę mi to wygląda na narkotyk - somę z Orwella i robi się trochę strasznie..
Poezję zastąpiło podglądactwo.
I jak tu się w takiej sytuacji dziwić, że jeden Pan Poseł VOYEURYSTA chętnie by sobie popatrzał jak "TO" ze sobą robią kobietki.
A za karę - linijką po łapach i 30 pompek za "rubaszne" poczucie humoru - jak to ujął Pan Minister Bezgranicznej Głupoty.
A ja się jednak dziwię....

wtorek, 18 stycznia 2011

"Przybywajcie orężnymi pułkami, wyruszamy na wojnę z muchami".

Marzą mi się orężne pułki Polek zjednoczone pod chorągwią wspólnej walki o fantastycznie godny byt. Żeby było "Whatever Polka wants, Polka gets". Bo co to znaczt być Polką? To znaczy czasem borykać się z Urzędem Współpracy Niemożliwej o dotację na zbyt śmiały biznes.Czy może z psem i siatą pod pachą walczyć z administracją budynku o sprawne działanie ogrzewania w domu, gdy ludność PRL-owska kładzie uszy po sobie i udaje zgraję chochołów?
Kiedy staram się być stanowczą obywatelką, nikt mnie nie słucha. Powinnam ubrać dekolt w dłuuuugi szpic, 15-o centymetrowe szpilki i spódniczkę o wdzięcznej nazwie "zacipnik", żeby osiągnąć szybko i mniej nerwowo to, czego chcę sunąc wdzięcznie z poślizgiem na truskawkowym błyszczyku.
Alleluja i do przodu ! Natomiast w pracy - hop siup - zmiana dup - muszę tak po męsku, twardo uprawiać..miękki marketing, żeby ktokolwiek chciał współpracować i plany pięcioletnie zostały wykonane.
No i jestem Polką - Światowidem o 100 twarzach. "Idę lasem postukując swym jednym obcasem" !
Tak po męsku hardo. Nie ma innych wyborów, ale szelki mnie uciskają - moc struchlała!
"Odwaga w strach się przemieniła". Może włączę radio i posłucham refrenu "W pustej szklance pomarańcze..."? Kokodżambo i do przodu? Hmmm... stąd mocy nie przybywa.
Jestem uber matką -żoną -córką Polką ! Jestem kombajnem wielofunkcyjnym w szelkach.
Postukuję swym jednym obcasem...

niedziela, 2 stycznia 2011

Lulajże laluniu

„Proszę Pani, proszę Pani, ja by bardzo chciała napisać taką pracę, taką o światach dzieciństwa – o obrazie świata widzianym oczami dziecka !” - mówi maturalna uczennica do P – P uczy literatury naszego ojczystego języka tam, gdzie Polska B przechodzi w C i gdzie mieszkają najbardziej przyjaźni z rodaków.
I poleca dziewczęciu kilka fragmentów "Sklepów Cynamonowych" ku otwarciu horyzontów nastoletnich. Nie minął tydzień, a maturalna zjawia się u P płonąc świętym gniewem:
„Proszę Pani, a ja miałam pisać tę pracę z prozy polskiej ! A ten autor to nazywa się Bruno Shulz i pewnie jeszcze był Żydem!!!” P wysłała panienkę za drzwi , by pływała po mętnych wodach ignorancji z dala od jej polonistycznych oczu.
Za kilka lat pewnie dziewoja urodzi potomka jakiemuś muskularnemu synowi sąsiada i żadnego z nich nie będzie interesowała wieloetniczność przedwojenna w kraju nad Wisłą. Za to z łatwością będzie wpadała wraz z kumoszkami w święte oburzenia na widok stylów życia odmiennego od kanonu jak pan Bóg przykazał. I wieloletni brak ślubu u Iksińskiej i Maliniaka będzie ją kuł w oczy.
I brak dziecięcia na rękach w okolicach już trzydziestu wiosen będzie ją raził u Kowalskiej strasznie.
I na mszę co niedziela pójdzie w najbielszej ze swych bluzek, by posłuchać co nowego w świecie..
Nic się łatwo nie zmienia. Mijają pokolenia i lata na Wyspach Brytyjskich, ale w głowach bez zmian, jak było. Można zabrać dziewczynę z małego miasteczka, ale małego miasteczka z dziewczyny zabrać się już nie da. Kocham małe miejscowości na rubieżach Polandii, naprawdę. Mają sto razy więcej uroku, niż kurorty nadmorskie. Nie cierpię tylko tego sposobu oceniania, wrogiego spojrzenia na inność, jedynowładztwa standardowych sposobów życia. A to obecna najczęściej, o ironio, na stalowo - szklanych piętrach korporacji wielkomiejskich piekiełek….Karty zostały rozdane dawno,przydział zadań poszedł. Nic nowego bez nas o nas.
„Drogie Panie, czy wszystkie już pierogi ulepiłyście na święta? A w Sylwestra puszczę was Panie troszkę wcześniej z pracy, żebyście oczko podmalować zdążyły i nóżkę podkuły…” – mówi dyrektor korporacji Polski bardzo A …