czwartek, 28 kwietnia 2011
Czar długich weekendów
Dzięki Bogu za długie weekendy. Nieważne, czy się w danym momencie dużo pracuje, czy też zupełnie nie, kumulacja dni świątecznych wiosną zawsze podnosi na duchu i napawa energia, nadzieją. Grill zaczyna skwierczeć powoli i niemalże można uwierzyć, że zaraz już koniec szkoły i nadejdą długie i otwarte na wszystkie możliwości 2 miesiące wakacji. Tak dobrze to nie ma.. Ale gdzieś tam pod skórą kołacze się stareńkie przyzwyczajenie, wiara dotycząca nadchodzącego lata. Były takie miejsca w dzieciństwie i czasy, że nawet, jak się pół lipca przechodziło ospę i tkwiło w domowej izolatce, to i tak było bombowo. Pamiętam, jak któregoś lata przechodziłam jakąś paskudną grypę brzuszną i nie mogłam jeść nic dobrego i ciekawego przez dwa tygodnie. Z werwą rysowałam wówczas pomidory, szynki i moje ukochane sezamowe bułki, wycinałam i wieszałam na ścianie, żeby moi "przyjaciele" byli ze mną choć w ten sposób. hehehhe. Przed nami długi weekend, mili Państwo.Do boju - po magiczne wspomnienia !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz