"Nawet dziewczęta szkolne noszą tu w pewien charakterystyczny sposób kokardy, stawiają swoistą manierą smukłe nogi i mają
tę nieczystą skazę w spojrzeniu, w której leży preformowane przyszłe zepsucie".

Bruno Schulz, Ulica Krokodyli

Witam w moim królestwie

Witam w moim królestwie

sobota, 14 maja 2011

Bicie piany


Jest sobie taka cecha osobnicza, szczególnie często występująca u mężczyzn. Przede wszystkim u mężczyzn z czarodziejskiej branży eventowej. Ta cecha to tak zwane "bicie piany". Jest to zdolność maskująca, ułatwiająca przetrwanie. Polega na ciągłej bladze, nieustannej autokreacji (ze wskazaniem na postaci półbogów przynajmniej), która sprawia, że aureola omnipotencji, urody i wiecznej pomyślności unosi się nad takim osobnikiem z niesłabnącym blaskiem, tłumy kobiet zdzierają z siebie bieliznę,a możni świata biznesu proponują intratne kontrakty oraz zaproszenia na wspólną partię tenisa. I to działa,jak rany, działa! Są też sobie pomniejsi przedstawiciele gatunku -bijacze amatorzy. Ci, którzy przekroczyli już czterdziestkę święcie wierzą, że jeśli sami nie zaakceptują tego faktu, wszyscy inni wciąż będą postrzegać ich jako 20-latków i nikt nie dostrzeże łysiny i..."mądrości płynącej z wieku" :) Niejaki Rikardo (pseudonim ów nie odbiega daleko od prawdziwego imienia rzeczonego okazu:) nie mówi językami, a angielski jego jest zatrważająco kaleczny. Z sukcesem prowadzi biznes (??) - zawodowy bijacz piany. Bejsbolówką okrywa łysinkę. Na uroczystym obiedzie w gronie top managementu międzynarodowej korporacji - jego klientów - pragnie, ach, jak on pragnie, brylować, uwodzić i błyszczeć. W języku Szekspira "jes jes, gud gud" i więcej nic, jakże tu roztoczyć blask? Więc sięga do skarbca życiowych doświadczeń i do Pani Korpo Menadżer, aby zabłysnąć - zaistnieć woła przez stół pogryzając śledzika "Wu le wu kusze awek mła se suła??" Cisza biała stół obsiada. Lecz Rikardo nie widzi, on bryluje, on płynie, oka perskie puszcza kosmopolitycznie. I tylko żal, że zamiast bicia piany, kapusty nie ubija zawodowo stopami. Kapusta jednak pewnie cieszy się z takiego obrotu spraw :)