"Nawet dziewczęta szkolne noszą tu w pewien charakterystyczny sposób kokardy, stawiają swoistą manierą smukłe nogi i mają
tę nieczystą skazę w spojrzeniu, w której leży preformowane przyszłe zepsucie".

Bruno Schulz, Ulica Krokodyli

Witam w moim królestwie

Witam w moim królestwie

niedziela, 2 stycznia 2011

Lulajże laluniu

„Proszę Pani, proszę Pani, ja by bardzo chciała napisać taką pracę, taką o światach dzieciństwa – o obrazie świata widzianym oczami dziecka !” - mówi maturalna uczennica do P – P uczy literatury naszego ojczystego języka tam, gdzie Polska B przechodzi w C i gdzie mieszkają najbardziej przyjaźni z rodaków.
I poleca dziewczęciu kilka fragmentów "Sklepów Cynamonowych" ku otwarciu horyzontów nastoletnich. Nie minął tydzień, a maturalna zjawia się u P płonąc świętym gniewem:
„Proszę Pani, a ja miałam pisać tę pracę z prozy polskiej ! A ten autor to nazywa się Bruno Shulz i pewnie jeszcze był Żydem!!!” P wysłała panienkę za drzwi , by pływała po mętnych wodach ignorancji z dala od jej polonistycznych oczu.
Za kilka lat pewnie dziewoja urodzi potomka jakiemuś muskularnemu synowi sąsiada i żadnego z nich nie będzie interesowała wieloetniczność przedwojenna w kraju nad Wisłą. Za to z łatwością będzie wpadała wraz z kumoszkami w święte oburzenia na widok stylów życia odmiennego od kanonu jak pan Bóg przykazał. I wieloletni brak ślubu u Iksińskiej i Maliniaka będzie ją kuł w oczy.
I brak dziecięcia na rękach w okolicach już trzydziestu wiosen będzie ją raził u Kowalskiej strasznie.
I na mszę co niedziela pójdzie w najbielszej ze swych bluzek, by posłuchać co nowego w świecie..
Nic się łatwo nie zmienia. Mijają pokolenia i lata na Wyspach Brytyjskich, ale w głowach bez zmian, jak było. Można zabrać dziewczynę z małego miasteczka, ale małego miasteczka z dziewczyny zabrać się już nie da. Kocham małe miejscowości na rubieżach Polandii, naprawdę. Mają sto razy więcej uroku, niż kurorty nadmorskie. Nie cierpię tylko tego sposobu oceniania, wrogiego spojrzenia na inność, jedynowładztwa standardowych sposobów życia. A to obecna najczęściej, o ironio, na stalowo - szklanych piętrach korporacji wielkomiejskich piekiełek….Karty zostały rozdane dawno,przydział zadań poszedł. Nic nowego bez nas o nas.
„Drogie Panie, czy wszystkie już pierogi ulepiłyście na święta? A w Sylwestra puszczę was Panie troszkę wcześniej z pracy, żebyście oczko podmalować zdążyły i nóżkę podkuły…” – mówi dyrektor korporacji Polski bardzo A …