A może i kojarzyła, ponieważ pobudka taka jak ta musiała być spowodowana mocami raczej nadprzyrodzonymi. W pierwszej chwili Adeli wydawało się, że śni jeszcze w najlepsze, ale już po chwili zdała sobie sprawę, że świadome sny zdarzają jej się bardzo rzadko. I nawet wtedy uczucie jest trochę inne... Tutaj wszystko było nad wyraz żywe i realne. Przytępiona muzyka techno dochodząca od sąsiada, zapach automatycznego odświeżacza powietrza z łazienki, słońce przebijające przez zasłonięte żaluzje. Wciąż leżąc na łóżku zaczęła się przyglądać własnemu ciału skróconemu o połowę, a może i więcej. Cała jej głowa zdawała się pulsować, jakby znalazło się w niej za dużo informacji. Zerwała się, żeby spojrzeć w lustro, ale po drodze przewróciła się kilka razy na swoich nóżkach miniaturowej gazeli. Kiedy była już bliska płaczu, zaczęła wrzeszczeć, gdyż na krześle w kuchni, siedział kompletnie obcy mężczyzna. Nie to, żeby obecność obcych mężczyzn w jej kuchni była wielka niespodzianką, ten jednak stanowił widok do którego nie przywykła. Siedział tam niczym w poczekalni, ze swoją brązową aktówką na kolanach. Jasnobrązowy płaszcz był poplamiony błotem a jego właściciel brudną chusteczką wycierał pot z czoła. Po minucie darcia się Adeli, spokojnie się podniósł, podszedł do drzwi, kompletnie nie zwracając uwagi na malutką krzyczącą kobietę, w końcu odwrócił się i dziwnie beznamiętnym głosem powiedział do niej:
- Twój czas, dziecinko.
sobota, 13 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz