
Mróóóóóóózzz nas dopadł. Nie ma zmiłuj. Już się człowiek cieszył, że oszukał zimę, ale nic z tego. W zatrważającym tempie spada na termometrze temperatura.Nie ma litości. Niedługa ma dosięgnąć minus 20 stopni i naprawdę przestanie być śmiesznie. Za dnia jeszcze jest trochę radości. Dzicy łyżwiarze okupują zamarznięte stawy. Dzieci praktykują wojnę w lodowe kulki. Psy próbują odkopać z tego wszystkiego pyszne kawałki śniegu. Ale po zmroku – martwe miasto...Szczęśliwi posiadacze samochodów, które mają sprawne akumulatory. Sponiewierani zimnem piesi przebiegają truchtem do najbliższych ciepłych miejsc. Mózg zamarza pod czaszką. Jeśli się go tam nie ma, jest cieplej i lżej i nie ma problemu z odmrożeniami. Myślenie utrudnia życie w sposób wręcz fizyczny hehe.
Gdybym była burmistrzem, prezydentem miasta, zorganizowałabym teraz wielką brazylijską fiestę. W największej sali urzędu miejskiego. Huczącą najgorętszymi rytmami z możliwych; płynącą rumem i czerwienią. Wężykiem by mieszkańcy przepływali po urzędzie z uśmiechami jak banany na twarzach! Wszyscy by się obściskiwali i byłoby ciepło jak w niebie, jak w piekle. Ale by było...,ech...
Póki co, trzeba się mocno nagrzewać wewnętrznie. Poza grzańcem najlepiej nagrzewa spełnianie własnych marzeń i pragnień ! Słowo ! Aż w głowa dymi przegrzana. Na zimę więc motyki w dłoń – na słońce marsz ;)Do wiosny zapanują wokół nas Hawaje.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz